DREAMER’S STORIES BLOGERSKIE OPOWIEŚCI – ETHNO PASSION

Blogerskie opowieści to seria wywiadów z blogerami podróżniczymi. Te same pytania, różne odpowiedzi, różne osobowości i totalne różne przemyślenia. Oto Karolina, która prowadzi bloga Ethno Passion, która opowie Wam dzisiaj o slow travel, życiu na rajskiej wyspie, prowadzeniu bloga podróżniczego i spełnianiu marzeń. Gotowi na ten niesamowity turkus wody i słoneczne kadry prosto z Nowej Kaledonii?

Cześć! Opowiedz nam proszę o sobie. Kim jesteś, co robisz na co dzień?

Cześć, witajcie! Mam na imię Karolina, pochodzę z Cieszyna, jednak w rodzinnych stronach bywam niezbyt często. Od wielu lat podróżuję, mieszkam za granicą i staram się łączyć studia, pracę i poznawanie świata. Z wykształcenia jestem etnologiem, obecnie przygotowuję doktorat dotyczący rozwoju turystyki na wyspach Nowej Kaledonii. To właśnie praca nad doktoratem pochłania mnie ostatnio w całości, zwłaszcza, że od siedmiu miesięcy jestem na badaniach terenowych na Południowym Pacyfiku.

Skąd pomysł na bloga i wpisy, w których zabierasz swoich czytelników w podróże razem z Tobą?

EthnoPassion założyłam w 2012 roku, na drugim roku studiów, „nudząc się” w czasie sesji egzaminacyjnej. Byłam już po kilku dalszych podróżach (między innymi po pierwszym wyjeździe na wyspę Reunion) i chciałam podzielić się moimi wrażeniami z rodziną i ze znajomymi. Kolejne dwa lata były bardzo podróżnicze – spędziłam rok na Erasmusie w Pradze, wróciłam na Reunion przeprowadzić badania do pracy licencjackiej, wyjechałam na dwa miesiące do Malezji i na Filipiny, a następnie dostałam się na studia magisterskie do Paryża. Czytelników bloga przybywało wraz z nowymi wpisami, co motywowało mnie do doskonalenia warsztatu pisarskiego, robienia lepszych zdjęć i dbania o wizualną stronę bloga. Prowadzenie EthnoPassion stało się moim hobby, dzięki któremu poznałam wielu wspaniałych ludzi – zarówno Czytelników, jak i innych blogerów. Blog jest też świetnym łącznikiem, kiedy jestem na Nowej Kaledonii. Dzielenie się we wpisach moimi doświadczeniami z terenu, w którym prowadzę badania, pozwala mi ukazać tę inną, nie do końca rajską stronę kaledońskiego archipelagu.

Jak przygotowujesz się do podróży? Inspirujesz się treściami na innych blogach, zasięgasz opinii znajomych czy tradycyjnie zerkasz do przewodników? A może zdajesz się na żywioł i nie przygotowujesz się do podróży?

Wszystko zależy od tego, gdzie i na ile wyjeżdżam. Inaczej przygotowuję się do krótkiego wypadu do jednej z europejskich stolic (gdzie na przykład ugoszczą mnie pochodzący z danego kraju znajomi – wtedy nie muszę się za bardzo przygotowywać i zdaję się na nich), a inaczej do wielotygodniowego pobytu na Reunionie czy na Nowej Kaledonii. Staram się podróżować świadomie, w związku z czym dużą wagę przywiązuję do zdobycia wartościowych informacji o danym miejscu jeszcze przed wyjazdem. Chodzi mi zwłaszcza o wiadomości ze źródeł pochodzących z miejsca, do którego się wybieram. Oglądam filmy, słucham lokalnej muzyki, szukam artykułów w lokalnej prasie (jeśli są dostępne w Internecie w języku, który rozumiem). Oczywiście korzystam też z przewodników oraz blogów podróżniczych, które są skarbnicą wiedzy – zwłaszcza jeśli chodzi o informacje praktyczne. Jednocześnie staram się, żeby wiadomości zebrane na temat danego miejsca nie przytłoczyły mnie i nie odebrały przyjemności poznawania i doświadczania go na własnej skórze.

Czy słyszałaś o idei „slow travel”? Identyfikujesz się z podróżowaniem w rytmie slow? Jesteś typem osoby odhaczającej atrakcje turystyczne czy raczej zbaczasz z wytyczonych ścieżek? A może szukasz czegoś pomiędzy?

Przez długi czas zmagałam się z podróżniczym FOMO (fear of missing out – lęk przed tym, że coś nas omija) i z każdego wyjazdu chciałam wycisnąć jak najwięcej. Od jakiegoś czasu, będąc w drodze, uczę się nie planować, pozwalać podróży „dziać się”, toczyć własnym rytmem. Nie gnać za największymi atrakcjami. Nie spinać, jeśli czegoś nie uda mi się zobaczyć. Doceniać to, co przynosi każdy dzień, nawet jeśli tym czymś jest trwająca kilka godzin ulewa. Ideę slow travel praktykuję będąc na badaniach terenowych. W społecznościach wyspiarskich życie generalnie płynie w trybie (very) slow i mieszkając w sumie ponad rok na Nowej Kaledonii – chcąc nie chcąc – musiałam się również na taki tryb przestawić. Mnie samą ta zmiana ciekawi, bo nagle okazało się, że 9 dni, które miałam spędzić w podróży na Vanuatu, to za mało, żeby zwiedzić wyspy archipelagu. Wolałam zobaczyć mniej, ale w wolniejszym tempie, poświęcając dużo czasu na spotkania i rozmowy z przedstawicielami lokalnej społeczności. Kilka lat temu, po jednych zajęciach, pewna pani profesor, antropolożka prowadząca od wielu lat badania w Afryce Zachodniej, stwierdziła, że ona już nie umie być taką zwyczajną turystką, odhaczającą odwiedzone miejsca. I nie wiem czy to charakterystyka antropologów i innych badaczy, czy ludzi ciekawych świata w ogóle, ale w czasie wyjazdów, nawet takich zupełnie niezwiązanych z pracą badawczą, w mojej głowie pojawia się milion pytań, na które chciałabym znaleźć odpowiedź. Być może kosztem odhaczenia kolejnego miejsca z listy must see…

Czy uważasz, że warto podczas podróży zwolnić? W jaki sposób próbujesz wczuć się w klimat danego miejsca?

Oczywiście, że warto! Myślę, że jest to wręcz konieczny warunek do wczucia się w klimat miejsca, które odwiedzamy. Zwolnić pozwalają dłuższe pobyty w danym kraju. Studia etnologiczne i praca, którą obecnie wykonuję, dają mi możliwość takiego totalnego zanurzenie się w życiu i kulturze mieszkańców wiosek czy miast, w których prowadzę badania. Kilka lat temu spędziłam dwa tygodnie w Rabacie. Ktoś, kto zna Maroko, mógłby powiedzieć, że to jedno z najnudniejszych marokańskich miast. Ja – mając dwa tygodnie w ramach stażu badawczego – zdecydowałam się spędzić czas na suku w medynie. Nie dość, że poznałam targowisko jak własną kieszeń, to przede wszystkim nawiązałam relacje ze sprzedawcami, poznając ich zawód od kulis. Podobnie jest z wielomiesięcznym pobytem na Nowej Kaledonii. Możliwość życia w plemieniu, dzielenia codzienności z wyspiarzami, liczne spotkania, niekończące się rozmowy pozwalają mi doświadczyć i przeżyć to, co niemożliwe jest w trakcie kilkudniowego pobytu. Podstawą tych wszystkich przeżyć jest relacja, jaka nawiązuje się między nami. Relacja, która będzie trwać, kiedy już wrócę do Polski.

Gdzie odbyłaś swoją podróż życia?

Będąc w liceum wyjechałam na wymianę międzykulturową do Francji (organizowaną przez AFS Polska). Po roku szkolnym spędzonym za granicą uważałam, że była to moja przygoda życia! Ze zdziwieniem spoglądałam na moją rodzinę goszczącą, która mówiła, że faktycznie, ten rok był niesamowity, ale przede mną jeszcze wiele równie cudownych momentów. Od wymiany niedługo minie dziesięć lat i już wiem, co moi francuscy rodzice mieli na myśli. Wymiana we Francji była podróżą życia, podobnie jak późniejsze podróże na Reunion czy Erasmus w Pradze. Teraz przeżywam moją przygodę życia mieszkając na Nowej Kaledonii. Jestem ogromnie dumna z tego, że moją pierwszą, pełnoetatową pracą może być coś tak ciekawego jak prowadzenie badań terenowych i pisanie na ich podstawie książki. Jednocześnie wierzę, że przede mną jeszcze wiele wyjątkowych momentów, nie tylko w podróży.

Moim największym podróżniczym marzeniem jest…

Ameryka Południowa. Marzę o odwiedzeniu Argentyny i Paragwaju, odkąd poznałam dwie przesympatyczne dziewczyny z tych krajów. Podobnie jak ja były we Francji na wymianie AFS. Pomimo dzielących nas kilometrów i czasu, który upłynął od wymiany, wciąż pozostajemy w kontakcie. Anahi z Paragwaju odwiedziła mnie, kiedy mieszkałam w Pradze, a z Palomą z Argentyny spotkałyśmy się w Paryżu. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości w końcu uda mi się je odwiedzić. Ale najpierw… muszę przysiąść nad hiszpańskim, bo obiecałam sobie, że bez solidnych podstaw w tym języku, nigdzie się nie ruszam.

Gdybyś miała powiedzieć moim czytelnikom jedno zdanie, które miałoby ich zainspirować do ruszenia w podróż byłoby to…

Ciężko znaleźć mi jedno zdanie, mam jednak krótki melanezyjski mit z wysp Vanuatu, który pozwolił mi zrozumieć rozterki towarzyszące mi w czasie pobytu na Pacyfiku.

Każdy człowiek jest rozdarty pomiędzy dwiema potrzebami: potrzebą pirogi, czyli podróży i wyrwania się oraz potrzebą drzewa, czyli zakorzenienia i tożsamości. I ludzie błądzą stale pomiędzy tymi dwiema potrzebami, ulegając czasem jednej, czasem drugiej, dopóki nie zrozumieją, że to właśnie z drzewa wytwarza się pirogi.

Będąc tak daleko od mojego ukochanego Cieszyna zrozumiałam, że prawdziwe szczęście i spełnienie polega na byciu w pełni tu i teraz… I właśnie tego Wam życzę, w tym przedświątecznym czasie!


Wiecie, dużo zbiegów okoliczności łączy moją internetową znajomość z Karoliną. Gdzieś przez przypadek znalazłam adres jej bloga i jej uśmiechnięte zdjęcie profilowe zapadło mi w pamięć. Potem pojawił się pierwszy, drugi, trzeci komentarz Karoliny na moim blogu. Potem w rozmowie wyszło, że jesteśmy sąsiadkami – ona pochodzi z Cieszyna, ja z Jastrzębia.

A teraz publikuję dla Was ten krótki, ale jakże dla mnie ważny i wartościowy wywiad. Właśnie jestem w trakcie lektury książki Dana Kierana O wolnym podróżowaniu, który niemal identycznie myśli o wolnych podróżach. Nie spieszyć się, poznawać ludzi i miejsca, zawierać relacje, smakować, chłonąć atmosferę. To moja ogromna przyjemność gościć u siebie tak pozytywną, uśmiechniętą i świadomą siebie kobietę.

Zajrzyjcie do Karoliny na bloga, Instagrama oraz Facebooka.


Jak Wam się podobał kolejny wywiad z cyklu Blogerskie opowieści? Mam nadzieję, że daliście się ponieść wyobraźni i spędziliście miło czas w słonecznej Nowej Kaledonii.

 

 

Categories wskazówki zwiedź ze mną świat

About

Wciąż szukam swojego miejsca na ziemi. Mieszkałam prawie rok we Włoszech, potem 4 lata w UK w przepięknym Cambridge. Kolejne dwa lata spędziłam w Australii gdzie spełniałam swoje podróżnicze marzenia. Teraz wywiało mnie na mroźną północ Norwegii, gdzie znów odkrywam uroki życia w rytmie slow. Przeżywam ogromną fascynację minimalizmem, ideą slow life, a więc i slow travel. Kocham zieloną herbatę i dobrą książkę. Chętnie opowiem Wam jak zmieniam swoje życie i otaczającą mnie rzeczywistość.