Sebastians

PODSUMOWANIE MIESIĄCA – MAJ

Z ciężkim sercem siadam do pisania podsumowania kolejnego miesiąca. To było jedynie 31 dni, ale za to jakich! Kolejny intensywny miesiąc, a jak pomyślę co się wydarzyło to aż mi się łezka w oku kreci. Nie przedłużam!

ŚLUB

Ach! Co to był za ślub! Trudno mi uwierzyć, że to już za nami. Że te miesiące przygotowań, planów, marzeń… Te dwa dni minęły zdecydowanie zbyt szybko. Cudownie było mieć przy sobie wszystkich przyjaciół, rodzinę, znajomych, bawić się do białego rana i cieszyć się po prostu chwilą. Spełniliśmy nasze marzenie o ślubie w Krakowie, mimo jęków i narzekań wielu bliskich. To był w 100% nasz dzień. Przy okazji chciałabym podziękować Magdzie, która przyjechała aż z Warszawy, aby pomalować mnie i moje druhny. Ofertę Magdy znajdziecie na Feminine.pl, gdzie oprócz makijaży okolicznościowych, możecie wykupić również warsztaty makijażowe. Jak tylko będę na dłużej w Warszawie to na pewno sama wykupię tę opcję, bo wiem, że Magda potrafi zdziałać magię i chętnie bym się od niej nauczyła paru trików.

Zdjęcia robił nam niesamowicie utalentowany Sebastian Ścigalski, którego prace możecie podglądać na jego blogu. Zdjęcia są niezwykle romantyczne, totalnie oddające klimat i atmosferę chwili. Ja wciąż nie mogę się napatrzeć…

Sebastians Sebastians Sebastians Sebastians Sebastians Sebastians

Poza tym, ogromne podziękowania należą się Marcie, która wsiadła w samolot i przyleciała do nas prosto ze Sztokholmu, aby uwiecznić nasze poprawiny na zdjęciach. Po pierwsze, cudownie było znów mieć Martę koło siebie, porozmawiać, pośmiać się razem. Po drugie, uwielbiam klimat Marty zdjęć, więc jestem przeszczęśliwa, że dzięki niej my i nasi goście mamy tak wspaniałą pamiątkę na lata. Nie wiem czy wiecie, ale Marta ruszyła niedawno ze swoim fotograficznym projektem i możecie ją znaleźć na Facebooku jako Mytych Photography. Przy okazji warto wspomnieć, że właśnie można wygrać wspaniałą sesję zdjęciowa dla dwojga – zerknijcie koniecznie na jej fanpage!

Mytych-Photography

Nasza podróż poślubna została przełożona na jesień. Szykujemy się do nieco dłuższej wyprawy, na którą teraz nie starczyłoby nam najzwyczajniej w świecie urlopu. Spędziliśmy za to cudowny dzień w naszym ukochanym Krakowie, na totalnym luzie, odwiedzając stare śmieci. Zajadaliśmy się w Chimerze i Zazzie, poznaliśmy Marcina, który pisze genialne artykuły na swoim blogu Wojażer, spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, cieszyliśmy się pierwszymi chwilami jako małżeństwo. Z Krakowa wyruszyliśmy do Ogrodzieńca, aby totalnie wychillować w pięknie położonym Hotelu Poziom 511 (poleconego właśnie przez Wojażera). Jacuzzi o zachodzie słońca, pyszna kolacja z restauracji prowadzonej przez jedną z uczestniczek Top Chefa, świetny design, spacery po lesie i zwiedzanie zamku – o tym wszystkim możecie przeczytać tutaj.

Kolejnych kilka dni spędziliśmy w rodzinnym domu Arka. Mamy to szczęście, że Arka dom położony jest na małym odludziu, gdzie zaraz za oknem jest staw oraz las. Długie spacer i jeszcze dłuższe drzemki na świeżym powietrzu na leżaku pozwoliły nam złapać trochę oddechu.

KUCHENNE REWOLUCJE

Maj był na tyle szalony, że przyznam szczerze, że nie pamiętam co my zajadaliśmy! W pamięć zapadła mi niezwykle smaczna i szybka w przygotowaniu chińszczyzna od Aniagotuje.pl. Ten przepis na pewno zostanie z nami na dłużej, a ze sezon na szparagi w pełni to zapewne przygotuję to danie w najbliższym czasie. Jeśli szukacie zdrowej alternatywy dla białego pieczywa koniecznie zajrzyjcie do Veganamy po przepis na gryczany chlebek. Nie dość, że zdrowy to robi się właściwie sam.

Arkowi najwięcej radości sprawia próbowanie przepisów z książki Suwała, Baron i inni, którą wygrał w konkursie Kukbuka. A że zdecydowanie przeważają tam mięsa, Arek ma pozwolenie na kucharzenie raz w tygodniu. Tym razem możecie zobaczyć na zdjęciu genialne policzki wołowe z puree ziemniaczanym i szparagami.

Baron-Suwała-książka-policzki-wołowe

Ostatnio odkryłam cudeńko od którego już zdążyłam się uzależnić – masło orzechowe z kokosem! O mamo! Masło orzechowe uwielbiam, a jak jeszcze do tego dodamy kokos… Wybrałam to z firmy Meridian, która nie dodaje do masła orzechowego żadnych zbędnych dodatków – same orzechy i kokos.

Skoro o kuchennych eksperymentach mowa to nie mogę zapomnieć o wyzwaniu smoothie, które zorganizowała Evelina! 7 dniowe wyzwanie poprzedzone sporą dawką wiedzy na temat tego jak myć owoce i warzywa, jak je przechowywać i wybierać. Same przepisy były niesamowicie pomysłowe i smaczne. W trakcie zepsuł nam się blender, więc niestety nie dokończyliśmy, ale dzięki mailom oraz plikowi pdf przesłanemu na samym końcu z łatwością odtworzymy te przepisy jak tylko zakupimy nowy sprzęt. Evelina już pracuje nad kolejnym wyzwaniem, więc koniecznie na bieżąco zaglądajcie na Vegan Island.

smoothie

PRZYGODA, PRZYGODA, KAŻDEJ CHWILI SZKODA

Nasz przedłużony weekend w Wielkiej Brytanii wyglądał nieco inaczej niż ten w Polsce. Mieliśmy 3 dni wolnego od 28-30 maja i spędziliśmy je w cudownym towarzystwie Eveliny właśnie. To był odpoczynek jakiego potrzebowałam. Długie rozmowy do białego rana, wschód słońca na plaży, cudowne widoki, pyszne jedzonko. I mimo fizycznego zmęczenia, psychicznie wypoczęłam, zrelaksowałam się i wyluzowałam. Poczułam się jak na prawdziwych wakacjach. Nie pamiętam kiedy tak dużo się śmiałam. Dorset okazało się malownicze, co zresztą możecie zobaczyć na zdjęciach i przeczytać we wpisie o Bournemouth.

A jeśli mówimy o naszych małych podróżach to widzieliście ostatni filmik Arka z Londynu? Koniecznie nadróbcie, bo podejrzewam, że tak kolorowej i alternatywnej strony Londynu nie znacie.

vegan-island-adreamerslife

FOOD MARKET & CAMBRIDGE BEER FESTIVAL

W maju wzięliśmy też udział w dwóch świetnych imprezach cyklicznych organizowanych w Cambridge. Pierwszą z nich było FoodNight Market, podczas której rozpieszczaliśmy nasze podniebienia do granic możliwości. Falafel, hummus, dip z buraka, pizza z pieca opalanego drewnem, a na koniec bombowe lody o smaku smażonego banana i wanilii. Arek oczywiście nie byłby sobą gdyby nie zjadł burgera, tym razem w wydaniu koreańskim oraz kanapki z policzkami wołowymi i czymś w rodzaju placka ziemniaczanego. O naszej pierwszej wyprawie na te imprezę mogliście przeczytać we wpisie Arka. A za niedługo będziecie mogli zobaczyć wideo i posmakować z nami tych wszystkich smakołyków.

food-night-market-cambridge

Drugi event to Beer Festival! Ja uwielbiam piwo, więc to dla mnie nie lada gratka. W ciągu 5 dni skonsumowano łącznie 110 000 pint piwa! Ogromny wybór lagerów, ale, cydrów. Przyznam, że najbardziej mi smakowało ale z nutą brzoskwini i nasion chia.

cambridge-beer-festival

Czerwiec już trwa i nie zwalniam ani na chwilę. Nareszcie ze oknem świeci słońce, które dodaje mi energii i chęci do działania. Po kilku miesiącach zimowego letargu cudownie znów czuć ciepły wiatr we włosach podczas codziennych przejażdżek rowerowych.

Jeśli macie ochotę popodglądać Cambridge z mojej perspektywy to zapraszam Was na snapchata, gdzie ostatnio mnie sporo. Znajdziecie mnie tam jako @adreamserlife (tak, tak, z literóweczką).

Czas ruszyć dalej! Oto mój maj, jak Wam minął ten pachnący bzem miesiąc?

 

Categories ja i mój lifestyle

About

Wciąż szukam swojego miejsca na ziemi. Mieszkałam prawie rok we Włoszech, potem 4 lata w UK w przepięknym Cambridge. Kolejne dwa lata spędziłam w Australii gdzie spełniałam swoje podróżnicze marzenia. Teraz wywiało mnie na mroźną północ Norwegii, gdzie znów odkrywam uroki życia w rytmie slow. Przeżywam ogromną fascynację minimalizmem, ideą slow life, a więc i slow travel. Kocham zieloną herbatę i dobrą książkę. Chętnie opowiem Wam jak zmieniam swoje życie i otaczającą mnie rzeczywistość.