Powrót do formy to hasło, które przewija się w moich notatkach, listach to do, planach od dawien dawna. Aktywność fizyczna już od dobrych kilku lat przewija się w moim życiu z większą, a czasami mniejszą intensywnością. Biegam całkiem szybko, nie mam problemów z ukończeniem nawet najtrudniejszych programów treningowych Ewy Chodakowskiej. Ale wymarzonej figury nadal nie mam. Więc o co chodzi?
A no chodzi o regularność, systematyczność i wytrwałość. O większą uwagę na to co jem i piję. Dlatego, kiedy na początku roku coś w mojej głowie zaświtało, o czym pisałam Wam całkiem niedawno, a do tego Marta zaproponowała, abyśmy wspólnie stworzyli projekt Powrót do formy nie wahałam się ani chwili.
Dawno nie czułam takiego przypływu siły i dawno nie wierzyłam, że to może się udać. Ale aby motywacja była jeszcze większa, każdy z nas – czyli ja, Marta i Arek – obraliśmy cel, do którego będziemy dążyć. Tutaj możecie przeczytać wpis Marty, w którym opowiada między innymi skąd wzięła się nazwa projektu. A ponizej zerknijcie na filmik Arka, z ktorego dowiecie sie po co to cale wyzwanie.
W moim przypadku, oprócz poprawienia wyglądu brzucha, podniesienia nieco pośladków, pozbycia się cellulitu, chciałabym 28 maja podczas Jastrzębskiego Biegu kobiet na 5 km złamać czas 21 minut. Jest to dla mnie cel bardzo ambitny, ale zrobię wszystko, aby podołać. Zresztą, z takim trenerem jak mój mąż jak miałoby mi się nie udać?
Poza tym, pod koniec czerwca chciałabym pobiec półmaraton. Myślę, że przygotowania będą dla mnie dobrą motywacją, aby wrócić do dłuższych treningów, które ostatnio bardzo zaniedbałam. Zresztą, pod koniec marca wyjeżdżam z Cambridge i tym samym odchodzę z siłowni – dlatego bieganie będzie idealne, gdyż nie będę potrzebować żadnych sprzętów. Treningi uzupełnię ćwiczeniami w domu, a jak się uda to również jakimś fitnessem.
Już od początku stycznia przykładam dużo większą uwagę do tego co jem. Znacznie ograniczyłam spożycie mięsa (w ciągu dwóch miesięcy zjadłam je tylko 3 razy), na śniadania piję smoothie, zrezygnowałam z fast foodów (pizza zjedzona podczas Międzynarodowego Dnia Pizzy się nie liczy, prawda?), a przede wszystkim zwiększyłam częstotliwość treningów. Wróciłam do biegania i do treningów z Chodakowską. Już widzę efekty, ale nadal nie są to efekty, które mnie zadowalają. W następnym wpisie z tej serii pokażę Wam jak rozplanowuję swoje treningi w ciągu tygodnia i na co zwracam największą uwagę.
W moich podsumowaniach będę się również dzieliła przepisami, które w ostatnim czasie udało mi się wypróbować. Znów zaczęłam odczuwać radość z gotowania, eksperymentowania z nowymi smakami. Oto kilka fajnych, sprawdzonych przepisów fit, które ostatnio odkryłam:
- genialnie kremowy i aksamitny, a przy tym aromatyczny krem z kalafiora od Jadłonomii
- prosty w przygotowaniu chlebek bananowy (ja zrobiłam ze zmielonych płatków owsianych, był pyszny!)
- warzywne curry ze słodkimi ziemniakami, ciecierzycą i szpinakiem, którym zdobyłam serce Arka ;))
- kokosowy dal z czerwonej soczewicy
- sałatka ze szpinakiem, słodkimi ziemniakami, granatem i cieciorką od Veganamy
- tofucznica z papryką i szpinakiem
- pieczarki zapiekane z soczewicą od Kwestii Smaku
- zapiekanka z duszonym warzywami i groszkiem według Innego Życia
Przed nami kilka miesięcy naprawdę wzmożonych treningów, efektami, spostrzeżeniami i wątpliwościami będziemy się z Wami dzielić mniej więcej co dwa tygodnie. Ciekawa jestem czy i na Was nowy rok podziałał motywująco?