HIPSTERSKI LONDYN – SHOREDITCH

Jeśli macie ochotę na dosyć nietypową wycieczkę po Londynie to zapraszam! Tylko uwaga, będzie intensywnie, tłoczno, kolorowo i smacznie. Tym razem zobaczycie nieco inne oblicze Londynu, nie będzie Big Bena ani London Eye, będzie za to Shoreditch czyli vintage market, bajgle z soloną wołowiną o 3 nad ranem i hipsterka na maksa. 

LONDYN INACZEJ – SHOREDITCH

Słyszeliście kiedyś o Shoreditch? Muszę przyznać, że dopóki tam nie postawiłam nogi (i to całkiem przypadkiem!) nie miałam pojęcia o tej dzielnicy. Pojechaliśmy do Londynu po Arka buty do ślubu, zostaliśmy na cały weekend u znajomej jeszcze z czasów Erasmusa, która właśnie mieszka w Shoreditch. Odstawiliśmy auto na parking, rozejrzeliśmy się i już wiedzieliśmy, że to jest to. Sobotnie popołudnie, ulicami wolno przechadzają się ludzie. Nagle natrafiamy na sporą grupkę ludzi. Rozglądamy się, próbujemy dojrzeć skąd dobiega ta głośna muzyka. Aha, już wiemy. Zespół gra z balkonu, zaraz nad Subwayem. Koło wzmacniacza zainstalowali również maszynkę do robienia baniek. Cała ulica tańczy, podśpiewuje, a to wszystko w towarzystwie wszędobylskich baniek. Magia.

Na chwilę lądujemy na Oxford Street. Ostatnio jednak mam niechęć do tłumów, więc załatwiamy co mamy załatwić i lądujemy z powrotem na Shoreditch. Dzielnica już się zapełnia, mnóstwo klubów, pubów, kawiarni, dobrego jedzenia przyciąga ludzi z całego miasta. Startujemy w domu, chillujemy, nadrabiamy zaległości. Impreza przenosi się do klubu, dobra muzyka, genialne mohito, nie mówiąc już o genialnym wystroju. Chcę tu zostać! Noc kończymy zajadając słynne bajgle. Piekarnia otwarta 24/7, a bajgle możemy zjeść zarówno ze śledziem jak i kremowym serkiem i wędzonym łososiem. Jednak prawdziwą furorę robią te ze słoną wołowiną i ostrą musztardą. Warto było stać w kolejce. Zresztą, o 3 nad ranem wszystko smakuje wybornie.

Dzień zaczynamy późno. Leniwe niedzielnie śniadanie, mocna herbata i ruszamy. Włóczymy się uliczkami, które dzisiaj pękają w szwach. Market vintage ciągnie się w nieskończoność. Co rusz ktoś gra na żywo. Mnóstwo dobrego street foodu. Uzupełniam witaminki wodą z młodego kokosa. Idziemy dalej i trafiamy na wystawy młodych projektantów. Do wyboru mamy designerskie żarówki, minimalistyczną biżuterię, przepiękne, ręcznie robione kalejdoskopy czy ubrania w stylu boho. Schowałam głęboko portfel, bo skończyłabym bez grosza.

Na każdym kroku znajdziecie sklepy z ubraniami z drugiej ręki. Cudnie przeplatają się z witrynami małych, uroczych kawiarni. Natrafiamy również na prawdziwy raj. Buty od Jimmy Choo, torebki Chanela, płaszcze Burberry. Wychodzę szybciej niż wchodzę, po co ma mnie kusić.

No i te graffiti! Wszędzie. Gdzie się nie obejrzycie. Kolorowo, gwarno, ciekawie. Zero tandety.

Jemy najlepszego kebaba pod słońcem, jeździmy na longbordzie po Victoria Park, przechadzamy się nad kanałem. Dzień kończymy oglądając rewelacyjny film Body/Ciało Małgorzaty Szumowskiej podczas XIV Polish Film Festival Kinoteka. Więcej takich weekendów poproszę.


Jak Wam się podoba taka odsłona Londynu? Przyznam, że za każdym razem stolica Wielkiej Brytanii mnie zadziwia. Warto czasami zejść z turystycznych ścieżek i zatopić się w tłumie.

 

Jeśli macie ochotę przenieść się na chwilkę do Shoreditch i poczuć panujący tam klimat koniecznie zajrzyjcie na vloga Arka właśnie z tego wypadu.

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc

shoreditch-co-zobaczyc