Nowy Rok to doskonała okazja by nieco zwolnić z dystansu spojrzeć na poprzedni rok. U nas obfitował w wyjątkowe chwile. Było dużo podróży, pierwszych razów, przeprowadzek i doświadczeń, za które jestem niesamowicie wdzięczna. Jeśli jesteście ciekawi najpiękniejszych momentów 2018 roku to zapraszam do lektury!
SYLWESTER 2017/2018
Sylwester spędzony na klifach, przy pełni księżyca, który świecił tak jasno, że oświetlał całą zatokę i ocean… Na kocach jasno świeciły świeczki, popijaliśmy zimne piwo i zajadaliśmy domowe przekąski. W tle grała muzyka. To był Sylwester, bez fajerwerków (dosłownie i przenośnie, bo w Byron Bay jest zakaz sztucznych ogni), ale za to wyjątkowy w każdym calu.
Oto cypel, na którym spędziliśmy ten wyjątkowy wieczór.
ROAD TRIP Z BRISBANE DO CAIRNS
Spakowaliśmy czerwonego jeepa po sam dach i zostawiliśmy Brisbane, które było naszym domem przez pół roku. Aby przedłużyć wizę Work and holiday w Australii musieliśmy pojechać powyżej Zwrotnika Koziorożca i znaleźć pracę albo na farmie albo w szeroko rozumianej branży turystyczno-gastronomicznej. I tak przez miesiąc przejechaliśmy prawie 2000 km, za bardzo się nie spiesząc, korzystając z darmowych kempingów, odwiedzając rajskie plaże i małe miejscowości usiane na zachodnim wybrzeżu Australii.
Snorklowaliśmy na Wielkiej Rafie Koralowej, pierwszy raz widzieliśmy koale w ich naturalnym środowisku, przeżyliśmy najgorętszy dzień w życiu – temperatura odczuwalna wynosiła 46 stopni! To było jedno z piękniejszych doświadczeń w życiu – czuć wolność, bliskość z naturą i szczęście, gdy kolejne małe marzenia podróżnicze mogłam odhaczyć z mojej przydługiej listy.
Spaliśmy w namiocie na dachu naszego jeepa w wielu szczególnych miejscach, jednak nocleg przy samej plaży na Inskip Point wyjątkowo zapadł mi w pamięć. Różowo-fioletowe zachody słońca oglądane podczas długich spacerów po plaży również.
Całą relację z naszego road tripa z Brisbane do Cairns przeczytacie w poniższych wpisach:
- Dzienniki z podróży tydzień 31 – Noosa Heads, Rainbow Beach, Inskip Point
- Dzienniki z podróży tydzień 32 – Inskip Point, Tin Can Bay Dolphin Centre, Maryborough, Hervey Bay, Seventeen Seventy, Rockhampton, Mackay, Cape Hillborough, Airlie Beach
- Dzienniki z podróży tydzień 33 – Whitehaven Beach, Bowen, Townsville, Magnetic Island, Babinda, Cairns
MIESZKANIE W TROPIKACH I IMPREZA POŻEGNALNA NA PLAŻY
Jeszcze w drodze na północ otrzymałam telefon, żebym przyszła na dzień próbny do pracy w Palm Cove. Wtedy nawet do końca nie wiedziałam gdzie to jest na mapie… Kiedy tam dotarliśmy w ciągu jednego dnia dostałam pracę, znaleźliśmy mieszkanie, a następnego dnia Arek również mógł pochwalić się nową pracą. Szczęście nam sprzyjało!
Nasz nowy dom od plaży dzieliło 500 metrów i gęsto usiany drzewami park, w którym płynął strumyk, który wpadał bezpośrednio do oceanu. Domyślacie się jakie żyjątka upodobały sobie te wyjątkowo piękne okoliczności natury? Tak, tak… Krokodyle! Przechodząc przez park prawie codziennie mijałam ogromne ogłoszenie o zagrożeniu i fakcie, że całkiem niedawno widziano tu kilku osobników… Aż któregoś dnia zobaczyłam go na własne oczy! Idealnie wkomponowany w tło, wygrzewał się na słońcu…
Do tej pory tęsknię za bliskością oceanu, ale również najpiękniejszymi wschodami słońca na ziemi. To właśnie wschody, a nie zachody słońca są takie spektakularne w tej części świata. To trzeba zobaczyć…
Pożegnania stały się nieodłączną częścią naszego życia. Wiem, że żeby coś nowego mogło się zacząć trzeba pożegnać stare, ale mimo że rozum nadąża za tym stwierdzeniem tak serce wędruje swoimi ścieżkami. W Palm Cove mieszkaliśmy przez pół roku. To maleńka miejscowość położona 30 km na północ od Cairns. Tropikalny klimat, piaszczyste długie plaże, palmy za oknem, kosmiczne temperatury i jeszcze większa wilgotność. Pokochałam to miejsce i ludzi, których tam poznaliśmy całym sercem.
Więc impreza pożegnalna na plaży, z ogniskiem, pod gwiazdami i muzyką idealną do tańca, na której pojawiło się z prawie 50 osób była smutnym, ale jednocześnie ważnym momentem.
OPUBLIKOWANIE PIERWSZEGO NUMERU MAGAZYNU WIĘCEJ
Od zawsze kochałam pięknie wydane Magazyny. Do moich ulubionych należał Kinfolk, Cereal, a od kiedy mieszkamy w Australii Frankie. Na samym początku istnienia bloga stworzyłam Blogerski przewodnik po świecie, gdzie blogerki rozsiane po całym świecie pisały o swoich miastach, miejscach, które nie tylko odwiedziły, ale również tam żyły i miały okazję poznać to miejsce od podszewki.
Czułam jednak, że chciałabym robić coś więcej. Tworzyć, kreować, stworzyć zespół, który ma podobne spojrzenie na świat. Pamiętam jak pewnego wieczoru czytałam Frankie i stwierdziłam, że przecież ja też mogę. Następnego dnia rozesłałam kilka maili i dostałam sporo odpowiedzi od dziewczyn chętnych napisać artykuł do Magazynu o świadomym życiu „Więcej”. W marcu ukazał się pierwszy numer, którego tematem przewodnim była uważność. W styczniu pojawi się już czwarty numer, a ja niesamowicie się cieszę, że spełniłam swoje marzenie. Na razie Magazyn jest dostępny tylko w wersji on-line, ale kto wie, co życie przyniesie!
Magazyn był też dla mnie dobrym pretekstem do podszkolenia się w grafice. Nie tylko zajmuję się wynajdowaniem osób, które piszą, ustalam temat przewodni, a potem gdy teksty i zdjęcia wylądują w mojej skrzynce mailowej zajmuję się złożeniem Magazynu w jedną, piękną całość. Od niedawna pojawił się też magazynowy fanpage na Facebooku więc zajrzyjcie, żeby być na bieżąco.
MIESIĄC NA BALI
Podczas miesiąca spędzonego na Bali wydarzyło się tyle pięknych rzeczy, że trudno byłoby mi wybrać tylko jedną. Był czas na poranną jogę połączoną z medytacją, odwiedziny soczyście zielonych tarasów ryżowych, genialne SPA i masaże, przepiękne wodospady, pierwsze w życiu nurkowanie, próbowanie nowych smaków i jeżdżenie skuterem po różnych zakątkach wyspy.
Często się zastanawiam czy styl życia, który wybraliśmy jest właściwy, ale możliwość spędzenia miesiąca w jednym miejscu sprawia, że wszelkie wątpliwości znikają.
Bali jednak ma dla mnie również nieco inne oblicze, niż to rajskie, często prezentowane na Instagramie. Podczas miesiąca przeżyliśmy 6 trzęsień ziemi, dwa z nich były bardzo intensywne i doprowadziły do tragicznych skutków na sąsiadującym z Bali Lombokiem. Zagrożenie tsunami, ewakuacja w środku nocy, to coś czego nigdy nie zapomnę i nigdy nie chcę więcej tego przeżyć. Dlatego nie wiem czy jeszcze tam wrócę.
Przeczytaj również nasze dzienniki z podróży, w których dzień po dniu opowiadam o naszych balijskich przygodach:
Dzienniki z podróży – tydzień 1
Dzienniki z podróży – tydzień 2
Dzienniki z podróży – tydzień 3
ROAD TRIP Z BRISBANE DO SYDNEY
Zdecydowanie za krótki, ale piękny. 9 dni podczas, których odkrywaliśmy urokliwe miejsca wzdłuż wybrzeża południowego Queensland i północnej Nowej Południowej Walii. Rajskie plaże, las deszczowy, kempingi pod niebem usianym gwiazdami tak gęsto, że aż głowa mała. Trasę skończyliśmy w Sydney 30.12 a w Sylwestra oglądaliśmy najpopularniejsze fajerwerki na świecie. W trasę pojechaliśmy z moimi rodzicami i dwójką znajomych. To był wyjątkowy czas również ze względu na to, że to był pierwszy road trip moich rodziców, więc fajnie było dzielić z nimi to doświadczenie.
DOSTANIE PRACY PO TRUDNYM I SKOMPLIKOWANYM PROCESIE REKRUTACJI
Nie lubię szukać pracy, ten proces zawsze mocno mnie stresuje, a fakt, że nie doceniam własnych możliwości i osiągnięć wcale w tym nie pomaga. Dlatego była dla mnie niezwykle ważnym i pięknym momentem chwila, w której dostałam telefon, że przeszłam rządowy, cztero etapowy proces rekrutacji z sukcesem. List motywacyjny, teksty logiczne i psychologiczne, scenka do odegrania, zadania sprawdzające znajomość samodzielnego podejmowania decyzji. Dałam radę i po raz kolejny zostałam zatrudniona przez Queensland Government.
WSPINACZKA NA MT TIBROGARGAN
W tym roku w moje ręce wpadło sporo książek o tematyce górskiej, serce zaczęło aż się rwać na górskie przygody, a tu klimat i ukształtowanie terenu nie za bardzo sprzyja. Zaczęliśmy więc chodzić na wspinaczkę, a całkiem niedawno wybraliśmy się na jedną z gór w Glass House Mountains. To dopiero było wyzwanie! Miałam dwa momenty, w których totalnie utknęłam, starałam się jednak nie panikować, a koleżanka podpowiedziała mi gdzie postawić bezpiecznie nogę i jakoś poszło. Byłam z siebie niezwykle dumna, bo mimo, że góra miała jakieś 350 m n.p.m. to prawie całość trasy to była trudna wspinaczka a nie lekki spacer. Serce zabiło mocniej na szczycie! Droga w dół mimo, że łatwiejsza, to zdecydowanie bardziej niebezpieczna. Czuję, że oboje złapaliśmy górskiego bakcyla.
To tylko urywki z 2018 roku, który przepełniony był podróżami, spotkaniami z niesamowitymi ludźmi, czasem na łonie natury i odkrywaniem nowych zakątków Australii. To był dobry czas, a to krótkie podsumowanie pozwoliło mi uświadomić sobie jaką jestem szczęściarą.
Jakie są Wasze najpiękniejsze momenty z ubiegłego roku?