DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY. CZY JA NAPRAWDĘ JESTEM ODWAŻNA?

Od kiedy wyjawiłam, że przeprowadzamy się na jakiś czas do Australii dostaję sporo wiadomości i komentarzy, w których piszecie, że podziwiacie mnie za odwagę. Za to, że nie boję się sięgać po marzenia. Że porzucenie wygodnego życia w Anglii było godne podziwu. I ciągle przejawia się to magiczne słowo odwaga.

Czy ja naprawdę jestem odważna?

Nigdy w życiu sama nie określiłabym się tym przymiotnikiem.

Boję się. Każdego dnia.

Pamiętam, gdy jeszcze przed wyjazdem, będąc w Warszawie dostawałam ataków paniki. Gdy nie mogłam spać. Gdy bałam się, że nie znajdziemy pracy, mieszkania, że skończą nam się pieniądze. Że ktoś nas oszuka, że będę tęsknić, że nie odnajdę się w nowym kraju. Trudno było być w tym wszystkim samemu, bo tak naprawdę nikt dookoła nie rozumiał co przeżywam. Czekałam na wyjazd, będąc jednocześnie przerażona i podekscytowana.

I wiecie co? Moje obawy się sprawdziły. Jak wszędzie na świecie i w Australii spotykamy się z tymi samymi problemami i bolączkami, z którymi borykają się ludzie w Polsce, we Włoszech czy Anglii.

Zostaliśmy oszukani przy poszukiwaniu mieszkania, Arek długo nie mógł znaleźć pracy, tęsknię, a dojazdy do pracy sprawiają, że tracę mnóstwo czasu.

Wciąż mam gdzieś głęboko zakorzeniony strach przed porażką. Znów mam dobrą pracę, znów uczepiłam się myśli, że powinnam tam zostać. A przecież nie po to przyjechałam na drugi koniec świata.

Bałam się składać wnioski o wizy. Bałam się, że nie dopełnimy jakiś obowiązków i nasze pieniądze przepadną. Bałam się, że nie zmieścimy się w pierwszej 200 aplikantów. Bałam się zostawić pracę w Anglii, bałam się powiedzieć szefowej, że odchodzę. Strach wciąż mi towarzyszy, więc pytam się dlaczego myślicie, że jestem odważna?

Każdy z nas ma inną strefę komfortu. Przywykłam do tego, że jeśli chce się zmian, chce się coś osiągnąć, to trzeba podejmować trudne decyzje. Trochę ich było w moim życiu.

Pamiętam strach, który towarzyszył mi, gdy przeprowadziliśmy się do Włoch. Nie dostaliśmy stypendium w tym samym mieście, więc do Perugii pojechałam zupełnie sama. Do nieznanego miasta, do mieszkania załatwionego przez wiadomości na Facebooku z jakimś Włochem. Pojechałam studiować po włosku nie znając włoskiego.

Moje granice strachu powoli się przesuwały przez te wszystkie lata. I mimo (pewnie dla niektórych) szalonych decyzji nadal w życiu towarzyszy mi strach.

Nie zrozumcie mnie źle. Cieszę się, że tak mi się życie potoczyło. Choć potoczyło to nie jest dobre określenie. Wiele rzeczy się wydarzyło, ale na większość przecież miałam wpływ i były wypadkową moich decyzji.

Z każdego doświadczenia próbuję wyciągnąć coś dla siebie. Każdy etap w życiu uczy mnie czegoś o sobie. Daje mi poczucie, że mogę więcej, że świat stoi przede mną otworem.

Ale jak każdy boję się samotności. Kolejna przeprowadzka, kolejny raz pozostawiasz stare i bezpieczne, na rzecz nowego i nieznanego. Znów musisz się przedstawiać, tysięczny raz opowiadać o tym skąd jesteś i co robisz. Zostawiasz za sobą znajomych i przyjaciół. Boję się, że bliscy o mnie zapomną. W pośpiechu swojego własnego życia zapomną. A ja będąc sama na drugim końcu świata najzwyczajniej potrzebuję oparcia. A przecież nie mogę wymagać by ktoś tam daleko żył moimi problemami.

Boję się, że przegapię piękne chwile w życiu naszych bliskich. Boję się i zastanawiam czy to jest tego warte? I nigdy nie poznam odpowiedzi.

Największy strach jednak towarzyszy mi, gdy myślę ile rzeczy bym chciała zrobić, a jak szybko ucieka czas. Czy zdążę?

A potem sobie zadaję pytanie, gdzie tak pędzę. Łapię się na tym, że tak wiele chcę, tak wiele pragnę i tak wiele myślę o przyszłości, że nie do końca potrafię zatracić się w teraźniejszości. Boję się…

 

 

Categories ja i mój lifestyle

About

Wciąż szukam swojego miejsca na ziemi. Mieszkałam prawie rok we Włoszech, potem 4 lata w UK w przepięknym Cambridge. Kolejne dwa lata spędziłam w Australii gdzie spełniałam swoje podróżnicze marzenia. Teraz wywiało mnie na mroźną północ Norwegii, gdzie znów odkrywam uroki życia w rytmie slow. Przeżywam ogromną fascynację minimalizmem, ideą slow life, a więc i slow travel. Kocham zieloną herbatę i dobrą książkę. Chętnie opowiem Wam jak zmieniam swoje życie i otaczającą mnie rzeczywistość.