Organizacja czasu zawsze była moją mocną stroną. Jestem osobą bardzo zdyscyplinowaną, która wie, że kiedy jest coś do zrobienia to trzeba to po prostu zrobić.
Dziś opowiem Wam o kilku trikach, które sprawdzają się u mnie i które pozwalają mi czuć, że mam wszystko pod kontrolą. A to wszystko po to, aby mieć więcej czasu dla siebie i na cieszenie się życiem.
ZAKUPY
Zakupy spożywcze robię raz w tygodniu, przez pewien czas korzystałam z opcji zakupów on-line, która była bardzo wygodna, bo potrzebowałam zaledwie 10 minut w sieci na to, aby zakupy na następny dzień podjechały pod drzwi naszego domu. Korzystałam z usług Tesco, ale niestety nie zawsze byłam zadowolona z jakości owoców i warzyw i wróciłam do zakupów stacjonarnych w Aldi. Zarówno ceny, jak i jakość produktów, wydają mi się dużo atrakcyjniejsze.
Arek się ze mnie śmieje, że zawsze kupuję to samo, co poniekąd jest bardzo prawdziwe. Zwykle z tych samych produktów mogę w kilka chwil wyczarować zdrowe i pożywne danie. Szukam inspiracji w internecie (które skrupulatnie zapisuję w aplikacji Trello i gdy przyjdzie moment, że nie wiem co ugotować, po prostu otwieram listę z przepisami, które chcę wypróbować), a potem ewentualnie dodaję do listy brakujące składniki. Lubię mieć zapasy w domu, właśnie po to, aby w tygodniu nie tracić czasu na zatrzymywanie się w sklepie w drodze do domu z pracy.
Co więcej, stawiam na szybkie w przygotowaniu dania. Lubię gotować, ale nie lubię spędzać w kuchni zbyt dużo czasu. Najczęściej wybieramy więc makarony, dania typu stir fry, kasze z przeróżnymi sosami. Zawsze gotuję więcej tak, aby resztki można było zapakować na następny dzień do lunch boxów. W międzyczasie zwykle szykuję też jakieś przekąski dla nas do pracy – owoce, mieszanki orzechów, marchewki z hummusem, kaszę jaglaną z orzechami, cynamonem i bananem. Te wszystkie czynności staram się wykonać jak najszybciej, tak aby wieczór mieć już dla siebie i nie musieć zastanawiać się co będziemy jeść następnego dnia w pracy.
Zakupy ubraniowe również ograniczyłam do minimum. Jeśli rzeczywiście decyduję się na zakup czegoś nowego to stawiam na zakupy on-line. Proces jest szybszy, wygodniejszy, a zwroty są darmowe. Choć muszę przyznać, że stęskniłam się za zakupami w starych, dobrych i ukochanych przeze mnie second handach. Kiedyś wręcz nie wyobrażałam sobie tygodnia bez zerknięcia do charity shopów, ale teraz po prostu szkoda mi czasu.
WIECZORNE PAKOWANIE
Wieczorem pakuję również torbę na siłownię albo po prostu plecak do pracy. Szykuję ubrania, które chcę założyć nazajutrz. Oczywiście najpierw sprawdzam pogodę, bo w Anglii bez tego kroku ani rusz. Wprowadzenie zasad capsule wardrobe i ogólne porządki w garderobie znacznie usprawniły ten proces.
ŚNIADANIE
Rano, kiedy nie idę na siłownię i jemy śniadanie wspólnie w domu, decydujemy się najczęściej na smoothies. Do owocowo-warzywnych koktajli przekonują mnie nie tylko ich zdrowotne właściwości, ale również szybkość przygotowania, co rano jest dla mnie niezwykle ważne. Mamy kilka ulubionych przepisów, którymi chętnie się podzielę, jeśli są tutaj jacyś zainteresowani?
LISTY TO DO
Kolejnym moim trikiem jest tworzenie list to do. Zapisuję absolutnie wszystko, od spraw ważnych, do mniej ważnych poprzez nawet te błahe zadania. Pomaga mi to ustalić priorytety, zdecydować co ewentualnie mogę zrobić innego dnia. Wyznaczam sobie pory, w których pracuję nad blogiem, gotuję, sprzątam, spotykam się ze znajomymi. To pomaga mi usystematyzować dzień i do każdego z zadań podchodzę jak do celu, który trzeba tak po prostu odhaczyć z listy.
Listy tworzę w tradycyjnym kalendarzu. Ten, którego obecnie używam dostałam od Marty z bloga Veganama. Jest to prosty, minimalistyczny, elegancki kalendarz z podziałem tygodniowym, który sprawdza się u mnie najlepiej. Jeśli mam jakieś zadania do wykonania konkretnego dnia, wpisuję je pod konkretną datą, w przypadku bardziej ogólnych celów tworzę listę z celami na dany tydzień. To pozwala mi czuć, że mam sporo czasu na zwykle długą listę zadań do wykonania.
WCZESNE WSTAWANIE
Zimą miałam z tym mały problem, ale teraz już znów jestem w rytmie i nie śpię dłużej niż do 6-6:30. Kilka razy w tygodniu chodzę na siłownię na godzinę 7, w przeciwnym wypadku zawsze coś zdążę zrobić w domu przed wyjściem do pracy. Poskładam pranie, pozmywam naczynia, dokończę post na bloga. Jednak w weekendy poranki są święte i są tylko dla mnie i Arka. Przyrządzamy śniadanie, na które nie mamy czasu w tygodniu, zwalniamy, rozmawiamy, ustalamy plan dnia, podsumowujemy tydzień, często jemy w łóżku słuchając energetycznej muzyki. Takie chwile pozwalają mi odetchnąć, nacieszyć się nowym dniem.
Maksymalnie o godzinie 22 jestem już w łóżku, wtedy sięgam po książkę. Wyciszam się, czytam i powoli zasypiam. Wczesne wstawanie sprawiło, że mam zdecydowanie więcej energii, czuję się wyciszona, zrelaksowana. Jest to czas dla mnie, który poświęcam tylko i wyłącznie po to, abym ja czuła się lepiej w swoim ciele. Jednak treningi wpływają pozytywnie nie tylko na moje ciało, ale również na to jak się czuję. Przez to, że trenuję rano, endorfinowe szaleństwo trwa przez cały dzień.
OBOWIĄZKI DOMOWE
Staram się wykonywać obowiązki domowe w tygodniu, tak aby właśnie w weekendy móc po prostu zwolnić, wyjść z domu, pooglądać serial, poczytać książkę, zrobić zdjęcia na bloga, obejrzeć tutorial na Skillshare. To też czas na leniwe jedzenie obiadu z mężem, wypicie ulubionej herbaty, skupienie się na sobie. Jestem bardzo dobra w wykonywaniu kilku czynności na raz, włączam głośno muzykę i ogarniam dom w kilka chwil.
BLOG
W weekendy pracuję również nad blogiem, to czas kiedy na spokojnie mogę odpisać na komentarze, napisać nowe posty, obrobić zdjęcia. Od kiedy prowadzę bloga jeszcze nigdy nie zdarzyło się, abym nie miała kilku tekstów na zapas. Szkice i plan publikacji wpisów pozwalają mi czuć, że nawet, gdy zdarzy się bardzo intensywny czas (wyjazdy, odwiedziny bliskich, nawał pracy) będę mogła nadal publikować treści na blogu.
Przy okazji publikacji poprzednich treści dotyczących życia w rytmie slow niektórzy czytelnicy pisali, że nie mają czasu zwolnić. Że w dzisiejszym czasie to niemożliwe. Dla mnie to po prostu wymówka, bo uważam, że przy dobrej organizacji czasu i prawidłowym wyznaczaniu priorytetów (to jest bardzo ważne, aby być w stanie decydować o tym, które zadanie powinno być wykonane w pierwszej kolejności) każdy jest w stanie wygospodarować czas dla siebie. Każdy z nas boryka się z niedoczasem, pytanie tylko jak sobie z tym problemem chcemy poradzić.
- otwórz kalendarz
- zaplanuj zakupy, spotkania, obowiązki na przyszły tydzień
- zrób listę rzeczy, które musisz zrobić w najbliższym czasie
- kiedy już zabierasz się za pracę rozpocznij odhaczanie zadań od tego najważniejszego
- jeśli nie uda Ci się zrealizować wszystkich zadań w danym tygodniu, przepisz je na to do list na kolejny tydzień, tak aby Ci nie umknęły
- pamiętaj, aby w tym wszystkim nie dać się zwariować i znaleźć również czas dla siebie, odpoczynek (świadomy!) jest równie ważny jak produktywne wykorzystywanie wolnego czasu
Każdy z nas jest inny, ma inne obowiązki, inną sytuację rodzinną, ale wierzę, że te maleńkie triki wprowadzone w życie pozwolą odnaleźć nawet krótki czas na to, aby spędzić czas z bliskimi, usiąść wygodnie na kanapie z kubkiem ulubionej herbaty i książką, wziąć gorącą kąpiel czy pójść na spacer. Każdy z nas ma inną definicję relaksu, tego co daje mu radość i pozwala odnaleźć szczęście w małych, drobnych chwilach w ciągu dnia. Ale tylko od nas i naszego nastawienia zależy jak przeżyjemy swoje życie.
*Wpis powstał przy współpracy z marką zegarków MIUGO, której jednym z haseł sztandarowych jest szeroko rozumiane slow life. Dlatego z ogromną przyjemnością podjęłam się współpracy z Kasią, właścicielką marki, która tak bardzo przedkłada jakość nad ilością. Tylko spójrzcie jak to wszystko się ze sobą łączy: jakość, ilość, slow life, świadome życie, szczęście, minimalizm, slow fashion. Jak wiele możemy poczynić świadomie, zarządzając sobą w czasie, aby mieć go więcej na małe radości i przyjemności. O marce MIUGO możecie przeczytać tutaj.