Pewnie nikogo nie zdziwię kiedy powiem, że ten rok zleciał mi niebywale szybko. W moim życiu nastąpiło sporo zmian, jednak mam wrażenie, że były to zmiany na dobre. Przyszedł czas na podsumowanie roku 2015!
PODSUMOWANIE ROKU 2015
pierwszy raz w życiu przebiegłam 13 km. Cudownym przeżyciem był bieg na 10 km w Londynie organizowany przez Nike. Co tam będę dużo mówić, walnęłam swój życiowy rekord – 49:49! Teraz przygotowuję się do półmaratonu. To dopiero będzie wyzwanie. O biegu pisała Bogusia na messbyus.com więc koniecznie zerknijcie.
przeczytałam 25 książek, jedne lepsze, drugie gorsze. Najbardziej mi się podobał „Jedwabnik” autorstwa Roberta Galbraith’a (pseudonim J.K. Rowling) oraz „House of cards” Michaela Dobbs’a.
założyłam dwa blogi – pierwszego byłam współautorką, drugiego prowadzę samodzielnie (Arek czasami tu zagląda, jednak zdecydowanie to ja tu rządzę ;)). Przygoda z mess by us sporo mnie nauczyła. Byłyśmy z Bogusią świeżaczkami, nie wiedzącymi nic o prowadzeniu bloga, o robieniu zdjęć czy prowadzeniu fanpage’a na Facebooku. Cudownie było się spotykać raz w tygodniu przy kubku herbaty czy butelce wina i snuć plany. Patrząc na nas po niecałym roku widzę,jak dużo się obie nauczyłyśmy. Teraz prowadzimy dwa różne blogi, ale to nie zmienia faktu, że nasze wspólne dziecko wprowadziło nas w bardzo miły sposób do blogosfery.
zobaczyłam Florence and the Machine oraz Mayer’a Hawthorn’a na żywo i spełniłam swoje dwa wielkie marzenia
znacie ten cytat Dalaj Lamy?
Raz w roku pojedź do miejsca, w którym jeszcze nie byłeś.
Nie wyobrażam sobie podróżować tak rzadko. W tym roku byliśmy w 5 różnych krajach i w 40 miastach, w których nigdy wcześniej nie byliśmy. Oboje kochamy podróżować i smakować świata. Najmilej wspominam podróż do Peru, ale to już pewnie wiecie. Cudowny czas spędziliśmy również na Minorce oraz w Niemczech, gdzie miałam okazję się przekonać jakie piękne miasta skrywa ten wcześniej przeze mnie niedoceniany kraj. W przyszłym roku szykujemy coś niezwykłego, ale na razie nie możemy mówić o tym głośno.
pierwszy raz w życiu byłam na wyścigach konnych. Nawet postawiłam zakład, ale oczywiście nic nie wygrałam.
po bardzo ciężkim roku i ogromnym wysiłku wkładanym w doskonalenie angielskiego oraz robieniu bezpłatnych praktyk i wolontariatów dostałam pracę o jakiej marzyłam.
przekonałam się, że mniej znaczy więcej. Zauroczyłam się ideą slow life i slow fashion, a wynikiem tego będzie nadchodzący cykl wpisów. Pierwszy post pojawi się już w styczniu,więc koniecznie zaglądajcie na bloga.
odważyłam się pokazać zdjęcia bez makijażu – tutaj możecie zobaczyć mnie zarówno bez makeupu jak i bez uśmiechu, co się raczej nie zdarza. Magda z feminine.pl wykonała dla mnie bardzo wnikliwą analizę urodową. Dzięki jej wskazówkom mój makijaż nie ogranicza się wyłącznie do eyelinera. Zaczęłam kombinować, próbować i efekty są zdumiewające. Nieśmiało mogę stwierdzić, że potrafię się malować. Uwielbiam Magdy bloga za to, że odkrywa przede mną tajniki makijażu oraz pielęgnacji, a wiedza którą przekazuje jest podana w bardzo przystępnej formie, tak że nawet ja rozumiem.
Jesteście gotowi na milion zdjęć? Tak? To zapraszam!
Arek zapisał się na maraton w Hamburgu i tak wylądowaliśmy w kwietniu w Niemczech. Spędziliśmy tydzień rozkoszując się pysznym jedzeniem (!!!), pijąc mnóstwo regionalnego piwa i nadrabiając zaległości ze znajomymi z Erasmusa. Na naszej mapie odhaczyliśmy Hamburg, Kolonię, Bonn, Münster, Sankt Peter-Ording oraz Büsum.
Na przełomie maja i czerwca spędziliśmy tydzień na Minorce. Zajadaliśmy się owocami morza, rybami, hiszpańskimi tapas, a także zachwycaliśmy się pysznymi winami i drinkiem na bazie lokalnego ginu – pomadą. Wróciliśmy opaleni i szczęśliwsi.
21 czerwca wzięłam pierwszy raz udział w biegu ulicznym. Nike Women’s 10km to było niezwykłe przeżycie. Pobiłam swój rekord życiowy!
Dzień spędzony z Bogusią nad angielskim morzem w miejscowości Aldebourgh.
W wakacje odwiedzili nas moi rodzice. Dzięki temu mieliśmy motywację, żeby w końcu pozwiedzać nasze piękne Cambridge. Obiecuję poprawę i w nowym roku pokażę Wam to cudowne miasto.
Na ostatnim zdjęciu jesteśmy w Londynie na Sky Garden.
W sierpniu spędziliśmy wakacje w Polsce. W rytmie slow rozkoszowaliśmy się urokami polskiej wsi.
We wrześniu znów zawitaliśmy do Polski. Tym razem Arek biegł maraton w Warszawie.
Nasza podróż do Peru odbywała się przez Madryt. Zajadaliśmy się tapas (tak, tak, znowu), piliśmy vermuta i włóczyliśmy się po mieście.
A tu chyba najważniejszy moment w tym roku – odpoczynek na Machu Picchu. Nie będę Was teraz męczyć opowieściami z kraju Inków, ale jakbyście chcieli poczytać to zapraszam na dotychczasowe wpisy z Peru.
Iście świątecznie żegnam ten rok i życzę sobie i Wam jeszcze więcej wspaniałych chwil w nadchodzącym roku!
Przy okazji chciałabym Was zaprosić na mojego fanpage’a na Facebooku. Bądźcie na bieżąco!