PROJEKT DZIK CZYLI O POWROCIE DO (NIE)FORMY #3

Czy to dzik czy nie dzik chciałabym zapytać. Od lutego razem z Martą z bloga Veganama i moim mężem Arkiem, postawiliśmy sobie za cel powrót do formy. W tym celu każdy z nas wybrał jakieś sportowe wydarzenie, na którym mógłby sprawdzić siebie i mieć po prostu cel, który będzie wyznacznikiem treningów. 

Projekt rozpoczęłam z przytupem. Byłam z siebie dumna, trenowałam często, intensywnie, wprawdzie więcej na siłowni niż poprzez bieganie na zewnątrz, jednak widać było jak moja sylwetka, samopoczucie oraz podejście do ćwiczeń się zmienia.


Poprzednie wpisy z tego cyklu: Projekt dzik #1 Projekt dzik #2 


Jednak kryzys nadszedł po mojej przeprowadzce do Polski. Stres, kłopoty zdrowotne, brak rutyny, mnóstwo spotkań z rodziną i przyjaciółmi, które kończyły się na nie najlepszych wyborach żywnościowych. To wszystko sprawiło, że mój plan powrotu do formy odszedł zdecydowanie na drugi plan. Trenowałam, ale niezbyt regularnie czego widać efekty. Teraz kiedy już mam więcej czasu, brak mi energii. Boję się, że jak pójdę pobiegać to wynik będzie tak słaby, że odechce mi się tych treningów na zawsze. Widzicie ten paradoks? Z jednej strony chcę wrócić do mojego trybu, do treningów, a z drugiej strony w głowie mam tak ogromną blokadę, że wiecznie tylko szukam wymówek.

WYMIARY

Po powrocie do Polski 1 kwietnia zmierzyłam się i z zadowoleniem przyjęłam fakt, że wszędzie ubyło mi po jednym bądź nawet kilku centymetrach:

  • Udo 50 cm (- 1 cm)
  • Talia 64 cm (- 3 cm)
  • Biust 81 cm (- 2 cm)
  • Biodra 90 cm (- 1 cm)
  • Brzuch 78 cm (- 2 cm)

I znów, przez to co się wydarzyło trudno mi będzie sięgnąć po centymetr 1 maja.

CO DALEJ?

No właśnie, co dalej? Chyba będziecie musieli poczekać na kolejny wpis, abym sama mogła sobie odpowiedzieć na to pytanie. Zdrowie nie do końca pozwala mi wrócić do tak intensywnych treningów jakie prowadziłam w lutym czy marcu. 28 maja odbędzie się bieg na 5 km, w którym chciałam zrobić życiówkę. Dni zostało niewiele, wiem że wystartuję, ale wizję rekordów porzuciłam już dawno temu. Wiecie, ja bez problemu przebiegam te 5 km, ale chciałam, aby ten bieg był dla mnie wyzwaniem, przekraczaniem pewnych wewnętrznych granic, więc naprawdę muszę się zebrać w sobie i coś zrobić w tym kierunku. Został dokładnie miesiąc!

TO PO CO TEN CAŁY PROJEKT DZIK?

Widzicie, projekt dzik powstał z myślą o długoterminowych zmianach, nie o tymczasowym powrocie do formy, radykalnej diecie czy o pustym odliczaniu dni do lata. Wszyscy chcemy zmienić swoje życie, sprawić aby aktywność fizyczna była jego trwałą i oczywistą częścią. Tak jak od lat pracuję nad swoimi nawykami przy odżywianiu, tak powoli próbuję wypracować sobie nawyk biegania, pływania, trenowania w domu na macie. To zajmie dłużej niż dwa tygodnie, czasami będzie łatwiej czasami będzie trudniej. Tak to właśnie w życiu bywa. Nie poddaję się mimo, że w kwietniu wykonałam łącznie 7 treningów. To i tak więcej niż nic, jednak wciąż dla mnie i mojego ciała za mało.

A CO ZE ZDROWYM ODŻYWIANIEM?

Pewne nawyki mam już tak głęboko we krwi, że cieszę się, iż pomimo wielu spotkań, kolacji, wypadów i imprez nadal nie przekraczałam pewnych granic, które byłyby dla mnie trudne do zaakceptowania. Nie ma fastfoodów, nie ma chipsów, frytek i przede wszystkim mięsa, które zniknęło z mojego menu od stycznia. W Warszawie odkrywam mnóstwo ciekawych miejsc z genialnym wegetariańskim czy wegańskim jedzonkiem. Piję smoothies, zajadam się sałatkami, a jak już gotuję w domu to stawiam na warzywa i kasze. W ogólnym rozrachunku nie jest źle, ale posiłki nie są regularne i zdecydowanie za często jadam na mieście.

A CO U POZOSTAŁYCH DZIKÓW?

Moje towarzystwo radzi sobie zdecydowanie lepiej niż ja i z podziwem obserwuję jak ciężko pracują na swoją formę. Marta kilka dni temu spełniła swoje ogromne marzenie i przebiegła pierwszy w życiu półmaraton. Zresztą przeczytajcie o jej wrażeniach z biegu. Z całego serca gratuluję siły i determinacji!

Arek, mimo ogromu zajęć jakie ma teraz w Warszawie, często pływa, 11 czerwca startuje w pierwszym thriatlonie i to właśnie pływanie było dla niego sporym wyzwaniem. Po kilku lekcjach z trenerem teraz sam pracuje nad poprawą techniki i wytrzymałości. Filmików niestety nie ma, bo doba nie chce mu się wydłużyć.

Na zakończenie powiem jedynie, że liczę, że przy kolejnym wpisie z #dzikowego cyklu będę mogła Wam powiedzieć nieco więcej o treningach i przygotowaniach do biegu na 5km. Trzymajcie za nas kciuki!


Jak to jest u Was z aktywnością fizyczną? Traktujecie ją jako trwały i ważny element Waszego życia czy raczej działacie spontanicznie i nie ćwiczycie regularnie?

 

 

Categories ja i mój lifestyle

About

Wciąż szukam swojego miejsca na ziemi. Mieszkałam prawie rok we Włoszech, potem 4 lata w UK w przepięknym Cambridge. Kolejne dwa lata spędziłam w Australii gdzie spełniałam swoje podróżnicze marzenia. Teraz wywiało mnie na mroźną północ Norwegii, gdzie znów odkrywam uroki życia w rytmie slow. Przeżywam ogromną fascynację minimalizmem, ideą slow life, a więc i slow travel. Kocham zieloną herbatę i dobrą książkę. Chętnie opowiem Wam jak zmieniam swoje życie i otaczającą mnie rzeczywistość.