ROK ŻYCIA W AUSTRALII – JAK SIĘ ŻYJE NA DRUGIM KOŃCU ŚWIATA?

Równo 12 miesięcy temu przylecieliśmy do Australii. Pełni obaw jak to będzie z pracą, mieszkaniem, ludźmi, pełni nadziei, że ten rok będzie pełen przygód i pozytywnych wrażeń. I jak się mamy po roku życia w Australii? Czy przeprowadzka na drugi koniec świata była tego warta? Jakie mamy plany?

Jednoznacznie i głośno odpowiadam, że przeprowadzka do Australii to była jedna z lepszych decyzji jakie w życiu podjęliśmy. Wszelkie obawy z każdym dniem się rozwiewały. Z pracą i mieszkaniem poszło szybko, ludzie okazali się niesamowicie przyjaźni, otwarci, pomocni i przede wszystkim wyluzowani. Każdy tu jest mate i wszyscy powinni mieć no worries.

Pomieszkaliśmy 7 miesięcy w Brisbane, które okazało się całkiem przyjemnym miejscem do mieszkania. Gdyby nie tragiczne dojazdy, z którymi się zmagałam na codzień mogłabym mówić o Brisbane tylko w pozytywach. Aaaa, nie, przepraszam. Oceanu mi brakowało nieco bliżej. Jak żyć kiedy trzeba jechać 1,5h gdy chce się poopalać czy posurfować na Gold Coast czy Sunshine Coast?

O życiu w Brisbane szykuję kolejny tekst, więc na razie na tym poprzestanę. Brisbane pożegnaliśmy na koniec stycznia i aż do końca lutego podróżowaliśmy bardzo powoli na północ. Kempingowaliśmy gdzie nam się podobało, odhaczaliśmy kolejne miejscowości z naszych bucket lists, opalaliśmy się i totalnie oddaliśmy się temu po co tu przyjechaliśmy. Decydowaliśmy na bieżąco gdzie jedziemy, gdzie śpimy. Gotowaliśmy na kuchence gazowej, spaliśmy w namiocie na dachu naszego jeepa, podziwialiśmy rafę koralową, najpiękniejsze plaże jakie dotąd widzieliśmy. Żyliśmy australijskim snem.

Na północ zmierzaliśmy, aby znaleźć pracę w tzw. hospitality. Już na tym etapie wiedzieliśmy, że chcemy wizę przedłużyć, a żeby to zrobić musieliśmy przepracować przynajmniej 3 miesiące w jednym z określonych zawodów wyznaczonych przez rząd australijski. Przypadek sprawił, że wylądowaliśmy w Palm Cove, maleńkiej miejscowości położonej nad oceanem. No jak sama nazwa wskazuje, usiana jest palmami kokosowymi. Spełniło się jedno z moich największych marzeń, mieszkać nad oceanem… O tym jak się żyje w tropikach pisałam Wam już kiedyś – jest sporo plusów jak i minusów, jednak doświadczenie niesamowicie dla mnie ważne.

Minusy:

  • krokodyle i jadowite meduzy w wodzie uniemożliwiające pływanie w oceanie przez sporą część roku
  • wysokie temperatury i wilgotność to trzeba przeżyć, aby zrozumieć
  • bez auta trudno tu cokolwiek zrobić, bądź zobaczyć

Plusy:

  • przepiękna rafa koralowa
  • spokój, spokój, jeszcze raz spokój (choć dla niektórych to pewnie minus)
  • najpiękniejsze lasy deszczowe, które należą do jednych z najstarszych na ziemi
  • nieziemskie wodospady na każdym kroku
  • bliskość oceanu i rajskich plaż
  • bujna i kolorowa roślinność spotykana tylko w takim tropikalnym klimacie
  • boskie wschody słońca nad oceanem

Jaki jest więc plan na kolejne miesiące?

Pod koniec sierpnia/na początku września wracamy do Brisbane, aby przetrwać tam zimę, a potem będziemy zmierzać na południe, by w końcu spełnić moje wielkie marzenie, by zamieszkać w Melbourne. Cieszę się bardzo na te nadchodzące miesiące, bo wiem, że mimo, że znów zostawiamy gdzieś na świecie ludzi, na których zaczęło nam zależeć, gdzieś tam dalej czekają na nas kolejne przygody, doświadczenia i życiowe lekcje.

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. Mark Twain

 

A teraz pół żartem, pół serio, czego nauczył mnie rok życia w Australii?

zaczęłam jeździć autem po lewej stronie (najlepiej na boso, co jest tutaj bardzo popularne!)

 polubiłam Vegemite i teraz często na śniadanie zajadam tosta z masłem i tą jakże kontrowersyjną pastą

 pokochałam życie w drodze i kempingowanie. W Australii mnóstwo jest darmowych kempingów, a nawet pola w parkach narodowych są bardzo tanie (niecałe $7 za osobę). Z darmowymi prysznicami i grillami również nie ma problemu więc ten sposób podróżowanie nie dość, że jest tani to jeszcze bardzo łatwy

 zdałam sobie sprawę, że te duże pająki, węże i krokodyle wcale nie czekają na każdym kroku, aby Cię zabić (co każdy próbował mi wmówić przed wyjazdem). I choć widziałam duże pająki, jednego ogromnego węża i jednego całkiem przyzwoitego krokodyla to tak jak mówię, nie czyhają one za każdym rogiem.

 nauczyłam się życiowego luzu, a no worries stało się odpowiedzią na wszystko

pokochałam spędzanie czasu na łonie natury, bo Australia to jeden wielki park narodowy

 dowiedziałam się, że mandaty za złe parkowanie są boleśnie drogie

 australijski slang to jak nowy język, który początkowo przyprawiał o ból głowy, teraz stał się naturalnym językiem. Australijczycy uwielbiają zdrobnienia – servo, arvo, avo, bottle-o, barbie, brekky, chook, Brissy, esky, snag… A to tylko początek! Kto zgadnie znaczenie poszczególnych słów?


Kolejny rok przed nami i czekam na więcej takich pięknych doświadczeń! I jeśli jest tu ktoś kto marzy o podróży do Australii odpowiadam tak: nie czekaj, zrób to teraz!

Categories Australia zwiedź ze mną świat

About

Wciąż szukam swojego miejsca na ziemi. Mieszkałam prawie rok we Włoszech, potem 4 lata w UK w przepięknym Cambridge. Kolejne dwa lata spędziłam w Australii gdzie spełniałam swoje podróżnicze marzenia. Teraz wywiało mnie na mroźną północ Norwegii, gdzie znów odkrywam uroki życia w rytmie slow. Przeżywam ogromną fascynację minimalizmem, ideą slow life, a więc i slow travel. Kocham zieloną herbatę i dobrą książkę. Chętnie opowiem Wam jak zmieniam swoje życie i otaczającą mnie rzeczywistość.