Wschody i zachody słońca to moje ulubione momenty w ciągu dnia. Te w Stanach rozwaliły nas na łopatki. Nigdy nie widzieliśmy piękniejszych. Ale podczas ostatniej wizyty w Londynie mieliśmy okazję podziwiać tą wielką metropolię z góry. Właśnie podczas zachodu słońca.
Całkiem niedawno pisałam Wam o tym, że ostatnio czuję większą potrzebę spędzania czasu sama ze sobą. Nie dlatego, że nie lubię ludzi, ale dlatego, aby poznać siebie, mieć czas na zebranie myśli, energii, aby być po prostu pewniejszą i szczęśliwszą osobą.
Marzec był dla mnie miesiącem trudnym, pełnym wzlotów i upadków, pożegnań, smutków i radości. Jeśli macie ochotę przeczytać jak mi minął ostatni miesiąc pobytu w Cambridge to zapraszam do lektury.
Był czas, że unikałam Londynu. Wydawał mi się wiecznie zatłoczony, bez duszy. Moje odczucia zaczynały powoli się zmieniać, kiedy oprócz typowo turystycznych miejscówek, zaczęliśmy odkrywać to jego inne oblicze.
Początek roku był dla nas niezwykle intensywny. Spędziliśmy go w gronie przyjaciół i rodziny, ciesząc się każdą wspólną chwilą. Nie było czasu na oddech, ale czy to źle?
Jakiś czas temu wpadł mi do głowy pomysł, aby wspólnie z innymi blogerami rozsianymi po całym świecie przygotować Przewodnik. Ale wiecie, taki z prawdziwego zdarzenia, w którym znajdziecie lokalne przysmaki, najlepszą kawę w mieście, zajrzycie na targi staroci i obejrzycie panoramę miasta. No i udało się. Po tonie wymienionych maili, przesłanych zdjęć i tekstów oto jest: pierwszy numer przewodnika. Read More