Tag: slow life
CISZA
Czym dla Ciebie jest cisza? Czy ciszę odnajdujesz tylko wtedy, gdy jesteś sama? Gdy wokoło panuje cisza jak makiem zasiał? A może gdy wyłączysz telefon, zapomnisz o wirtualnym świecie i skupisz się na tu i teraz?
Ja pozwoliłam sobie na chwilę zniknąć z sieci. Wyciszyć umysł, wyłączyć się. Częściej być, czuć, przeżywać. Pozwoliłam sobie prowadzić nieco nudne, normalne życie, pełne drobnych przyjemności. Żyć z dnia na dzień, nie planować.
Mieszkamy w maleńkiej miejscowości, gdzie czas jakby się zatrzymał. Panuje tu spokój. Nad ocean mogę dojść w 10 minut. Polubiłam tę trasę. Idę najpierw przez zacieniony park, mijam kilka mostów nad niepozornym strumykiem. Kiedy dochodzę do plaży i zdaję sobie sprawę, że właśnie spełniam swoje marzenie o mieszkaniu blisko wody nie dowierzam. Bo przecież łatwiej jest do czegoś dążyć, o czymś marzyć, za czymś gonić niż zdać sobie sprawę, że to czego się tak bardzo chciało jest tu i teraz.
Nauczeni jesteśmy życia w biegu. W pogoni za lepszym jutrem. Wmówiono nam, że trzeba wiecznie się rozwijać, uczyć, zdobywać, pracować. Zapomniano dodać, że gdy nie znajdziemy odpowiedniego balansu pomiędzy tymi wszystkimi czynnościami, a odpoczynkiem, czasem dla siebie, to w pewnym momencie przestanie nam to sprawiać przyjemność.
Od kiedy zamieszkaliśmy na północy zaczęliśmy prowadzić dosyć proste życie. W Palm Cove nie ma za dużo rozrywek, zresztą sporo pracujemy i to w knajpach więc nasze godziny pracy są nieregularne, często kończymy późno, zmęczeni.
Zdecydowanie częściej sięgam po książkę niż po komputer. Więcej gotuję niż siedzę na blogu. Częściej odpoczywam niż przeglądam feed’a na Facebooku. Ciało się buntuje, bo po długich godzinach pracy jedyne o czym marzy jest popołudniowa drzemka. A ja ją sobie bezkarnie ucinam.
Życie przewróciło mi się do góry nogami. Próbuję odnaleźć w tym sens, lekcję dla siebie. Od zawsze byłam bardzo zorganizowana. Z kalendarzem zapisanym po brzegi, z zadaniami na każdy dzień. Z kilkoma wpisami na bloga na zapas. Wszystko na tip top. Jednak życie zaczęło mi się wymykać z tych ram, gdy straciłam rutynę i musiałam zacząć wybierać. Nowy tekst, zdjęcia, fanpage, Instagram czy odpoczynek, chwila dla siebie, spacer nad ocean. Wygrało życie offline, które tak mnie wciągnęło, że trudno mi się tu wraca. Jednak w głowie mam miliard myśli, pomysłów czekających na zrealizowanie, że powoli chcę ułożyć nowy plan. Nową rutynę, która pogodzi oba te światy bez zatracania się. Bez niepotrzebnej presji i wyrzutów sumienia. Bo jak można mieć wyrzuty sumienia, że wybiera się życie tu i teraz w słonecznej Australii zamiast siedzenia przed komputerem?
Kiedy to się stało? Jak to się stało? Kiedy daliśmy się wpędzić w tę pułapkę zapominając, że w życiu najważniejsze jest życie?
KSIĄŻKI O ŻYCIU W RYTMIE SLOW I MINIMALIZMIE
Czas z książką to dla mnie niezwykle ważny rytuał. To moment dla mnie. To czas, kiedy się wyciszam i kiedy się relaksuję. W ostatnim czasie wpadły mi w ręce książki, które pięknie wpisują się w tę filozofię i traktują o minimalizmie i życiu w rytmie slow. Oto kilka lektur, po które zdecydowanie warto sięgnąć, jeśli szukacie umiaru i radości w życiu.
CAPSULE WARDROBE – JAK SIĘ SPRAWDZA NIE TYLKO W PODRÓŻY?
O capsule wardrobe pisałam już Wam kilkakrotnie. To kapsułowa garderoba zmieniła moje podejście do tego co trzymam w szafie i co noszę. Czy capsule wardrobe to dobre rozwiązanie na co dzień? A jak się sprawdza w podróży?
POTRAFISZ BYĆ SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM?
Trudno mi zrozumieć, dlaczego czasami przychodzą mi do głowy pewne zdania. Pewne teksty pojawiają się w mojej głowie znikąd, kiedy biegam, kiedy jadę na rowerze, kiedy rano parzę mocną zieloną herbatę. Trudno mi zrozumieć, dlaczego chcę pisać o szczęściu, kiedy ostatnio nie było zbyt dobrze. Może to właśnie znak, że najwyższa pora obudzić się z tego złego snu i przypomnieć sobie, że szczęście jest w naszych głowach?
Kiedy ostatnio śmiałaś się na cały głos? Kiedy dałaś się ponieść temu co Ci w duszy gra. I choć banalnie to brzmi, to może właśnie to jest szczęście? A może wyjadanie masła orzechowego palcem ze słoika? Smak pierwszych truskawek? Poranny bieg, gdy wiewiórka przetnie Ci drogę? Spacer po lesie pachnącym letnim deszczem? Kawa z przyjaciółką. Chodzenie boso po mokrej od rosy trawie. Makaron z pesto jedzony o 5 nad ranem.
A może pogaduchy do białego rana z kimś, kogo uważasz za bratnią duszę? Schłodzone prosecco pite nad rzeką. Kilka stron książki nieczytanej od dzieciństwa. Pamiętasz „Anię z Zielonego Wzgórza”? Przejażdżka konna. Warsztaty taneczne. A może tańce wygibańce w podłym klubie?
Herbata pita z termosu nad jeziorem pod kocem, mimo tego, że jest maj. Śpiew ptaków, szum fal. Nowy lakier do paznokci. Serial oglądany do późnych godzin nocnych. Gilgotki. Delikatne pocałunki.
Śniadanie jedzone w łóżku. Szybka jazda na rowerze kiedy ktoś na Ciebie czeka, a może wręcz przeciwnie? Niespieszna przejażdżka bez celu? Kiedy ostatnio śpiewałaś na cały głos? Kiedy słuchałaś piosenek przywodzących miłe wspomnienia z czasów młodości? Kiedy ostatnio wpadłaś bez zapowiedzi do bliskiej Ci osoby na herbatę? Kiedy wysłałaś pocztówkę z wakacji? Napisałaś ciepłego maila do dawno niewidzianej przyjaciółki? Kiedy ostatnio byłaś spontaniczna? Dałaś się ponieść emocjom i chwili?
Powoli zaczynam dostrzegać to, że nie jestem w stanie dawać radości moim bliskim, kiedy sama nie jestem szczęśliwa. Dostrzegam to, że to ja jestem odpowiedzialna za to jak reaguję, jak przeżywam i jak rozwiązuję trudności, które napotykam na swojej drodze. Zacznij więc zmiany od siebie. Zmień swoje nastawienie. Polub siebie. Zrozum siebie. Gwarantuję, że radość, szczęście, które będziesz miała w sobie będą czuli wszyscy dookoła.