Nigdy nie sądziłam, że na moim blogu powstanie wpis o Włocławku. Kto był pewnie się domyśla o czym mówię. Nie jest to miasto najurodziwsze, najprzyjemniejsze ani najciekawsze. Wielu jednak zgodziłoby się, że jest to miasto najbrzydsze. Cóż, zgadzam się. To skąd ten wpis? A no dałam się namówić na spacer po mieście, odkryłam ciekawe kulinarne miejsca, które spokojnie mogłyby istnieć w Warszawie, zabłądziłam w świetnych ciucholandach, a poza miastem odpoczywałam nad jeziorem, gdzie oprócz śpiewu ptaków, panowała idealna cisza.
Maj, który najpierw dał nam ostro w kość niskimi temperaturami, deszczem i wiatrem, a który kończę z pierwszą opalenizną na ramionach. Maj pachnący bzem i konwaliami. Maj spędzony w rozjazdach pomiędzy Śląskiem, Kujawami i Warszawą. Fajny był ten maj.